Zawsze reaguję uśmiechem czytając takie nagłówki. Jeżeli fiskus podaje do mediów komunikat, że bierze się za coś, to jest to jasny sygnał, że nie potrafi tematu ogarnąć czy ugryźć. Ostatnio podano, że fiskus bierze się za handlowców na bazarach. Zapewniano, że fiskus zmobilizuje swoich inspektorów, aby dokonywali kontroli na bazarach, choć z tekstu biło po oczach, że spodziewane wyniki kontrolowania mikroprzedsiębiorców nie uśmiechają się urzędnikom, którzy wyraźnie wolą kontrolować duże firmy, tam o wiele łatwiej się pochwalić wynikami. Ale sygnał został wysłany, na bazarki padł blady strach.
Interia marzec 2007: "Handlujesz na dużą skalę na Allegro? Twój sklep internetowy nie płaci VAT? Uważaj. Już jutro zapuka skarbówka. W realu." - Handel w internecie jest chyba najlepiej udokumentowanym zdarzeniem gospodarczym. Urzędnicy mają dostęp do listy transakcji aukcyjnych, mogą też skontrolować konta bankowe na które wpływają przelewy - po co taki komunikat? Czy nie nasuwa się oczywisty wniosek, że fiskus nie jest na tyle wydolny by skontrolować kilka milionów internautów - łatwiej osiągnąć cel determinując podatników, aby ujawnili sie sami. Czyli niech zadziała strach.
Dzisiaj fiskus bierze się za pracujących w Wielkiej Brytanii. Choć od 1.1.2007 roku, zmieniły sie przepisy i podatnicy, podobnie jak w Niemczech, którzy nie osiągają przychodów w Polsce, nie muszą umieszczać w picie informacji o dochodach z Anglii, to jednak w 2006 roku należało skrupulatnie obliczyć podatek, uwzględniając przysługujące diety, i kursy funta brytyjskiego.
I znowu nachodzi mnie myśl, że fiskus sobie nie radzi i podpiera się starą marketingową metodą "na zastraszanie" - vide Calgon, albo Microsoft, że piraty mają wirusy.
Obowiązujące przepisy dają fiskusowi wiele instrumentów, którymi może egzekwować podatki, przypomnę tylko, że podatek od nieujawnionych dochodów wynosi w naszym kraju 75%, a fiskus ma na to 5 lat z hakiem.
Jak ma zamiar osiągnąć ten cel obecnie? Portale donoszą: "urzędnicy kontrolują, gdy podatnik wraca do kraju i kupuje mieszkanie czy ziemię", do kontroli "prowokują też donosy".
A przecież można tak łatwo i bez rozgłosu: "Polski fiskus wymienia też informacje z urzędami skarbowymi innych państw. Nasze Ministerstwo Finansów już złożyło pierwsze zapytania do władz skarbowych Wielkiej Brytanii za 2006 r."
Brzmi to rozsądnie, aż za pięknie. Wymienianie informacji między krajami unijnymi powinno być normą, płacić podatki należy, a jeśli są wygórowane i niesprawiedliwe jak to było w ubiegłych latach w Anglii, należy protestować, co jak widać przynosi rezultaty.
I tylko ja gdy czytam, że fiskus bierze się za..., myślę sobie, że coś ta "wymiana informacji" chyba nie funkcjonuje jak należy.